rotating_baner

środa, 13 listopada 2013

Idą mnisi idą...

Wczoraj internet w naszym hotelu działać nie bardzo chciał dlatego dzisiejszy wpis będzie dwudniowy. Ciężko było, ale udało nam się zerwać przed 6 rano i zdążyliśmy zobaczyć poranną procesję mnichów. Wychodzą oni ze świątyń codziennie o świcie i boso w milczeniu przemierzają ulice Luang Prabang. Nie idą tak zupełnie bez celu. Każdy z nich niesie kubełek do którego mieszkańcy i turyści też wrzucają jałmużnę w postaci jedzenia, czyli głównie ryż. Wyczytaliśmy, że przez cały dzień mogą zjeść tylko to co zbiorą rano. Jest coś magicznego w tej ich procesji i w tej ciszy, która temu towarzyszy.



W Luang Prabang został nam jeszcze do zobaczenia Pałac Królewski. Skromny, ale napewno wart odwiedzin. Jest nawet polski akcent. W gablocie jest miniatura miecza koronacyjnego czyli "Szczerbca" dumnie podpisana jako dar od narodu polskiego dla króla Laosu. Tylko problem jest taki, że ten dar to wygląda jak pamiątka z Krupówek. Niestety w muzeum zdjęć robić nie wolno było, więc poniżej zdjęcia z tego co dookoła.



Wczoraj miał być deszcz i pochmurno, a było jak zwykle, a nawet ciut gorzej, w ciągu dnia tzw. lampa i 37 stopni. Po zwiedzeniu Pałacu trzeba było szybko uciekać do klimatyzowanego pokoju przeczekać trochę. Powoli żegnamy się z Laosem i z Luang Prabang. Na koniec kilka jeszcze ostatnich zdjęć z tego pięknego miasta.



Dzisiaj jesteśmy już z powrotem w Tajlandii, w Chiang Mai. Dostaliśmy się tutaj laotańskimi liniami lotniczymi Lao Airlines. Było komfortowo, przyjemnie i profesjonalnie, maluch grzecznie przespał cały lot na kolanach mamy. Jak się ktoś boi egzotycznych linii lotniczych to nie ma czego. W tym przypadku nie lecieliśmy na drzwiach od stodoły, ale całkiem dobrą nową maszyną bodajże ATR-72.



W Chiang Mai hotel Ban Wiang Guest House mamy w samym centrum w fajnej spokojnej lokalizacji. Pokój trochę może mały, ale jest czysto, jest klima i jest lodówka. No i cena dobra 65 zł za dobę.



Po mieście dopiero zaczęliśmy się rozglądać zapowiada się ciekawe 5 kolejnych nocy tutaj.

1 komentarz:

  1. Fajny blog, macie tylko szczęście, że nie lecieliście tym ATRkiem miesiąc wcześniej: http://en.wikipedia.org/wiki/Lao_Airlines_Flight_301 :)

    OdpowiedzUsuń