rotating_baner

poniedziałek, 4 listopada 2013

Wodospady i bolący brzuch

Dzisiaj za nami bardzo relaksacyjny dzień. Pojechaliśmy publicznym autobusem do wodospadów w parku Erewan. Publiczny autobus to naprawdę nic strasznego i śmiało można polecić. Nie ma klimy, jest czasem działający wiatrak, ale nie ma źle. Bilet do parku z Kanchanaburi 50 bathów, czas jazdy około 1.5h



Co do wodospadów to jest ich siedem, każdy następny coraz wyżej. My dotarliśmy do czwartego, na więcej brakło czasu. A, zapomniałem napisać o najważniejszym, w każdym wodospadzie można się kąpać. Dodatkowa atrakcja to darmowe jak to nazywają w Bangkoku "fish spa". W wodzie roi się od małych rybek obskubujących nogi. Uczucie jest dość dziwne, na tyle że Aga po pierwszym "ukąszeniu" - jak to nazwała, jakoś nie chciała brodzić po wodzie ;-) W wodzie nie brakuje też dość dużych ryb.



Wracając z wycieczki zrobiliśmy sobie skrót do hotelu i natknęliśmy się na walki kogutuów. Panowie nie mieli nic przeciwko, żebyśmy zrobili kilka zdjęć, a panie żeby piszczeć na widok Łukaszka.



Na koniec dnia uzbrojeni w doświadczenia z dnia poprzedniego wybraliśmy się na kolację do tej samej knajpy co wczoraj, a że Łukaszek tuż przed wejściem zasnął na godzinę, my objedliśmy się jak na dobrym weselu, albo i lepiej. Oj, Roberta boli brzuszek, dobrze że jeszcze mamy zapas żołądkowej gorzkiej z bezcłowego, bo byłoby krucho.



Na koniec dodamy, że jutro opuszczamy Kanchanaburi i jedziemy autobusem do Bangkoku, a stamtąd nocnym pociągiem do granicy z Laosem - do Nong Khai, skąd już tylko rzut beretem do stolicy Laosu Vientian, gdzie się udajemy. Dlatego jutro wpisu na blogu nie będzie, nie spodziewamy się WiFi w pociągu.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że zapas żołądkowej wystarczy, jak Robercik ma zamiar się ciągle tak objadać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj krucho, krucho w zasadzie to już prawie dno widać, na szczęście mają tutaj coś takiego jak Beerlao. Całkiem dobre.

    OdpowiedzUsuń