rotating_baner

piątek, 18 marca 2016

Witaj Australio!

Po sześciu tygodniach spania na karimacie w namiocie lądujemy wreszcie na zwykłym łóżku na przedmieściach Melbourne. Chociaż nie obyło się bez problemów. I to nawet sporych. Jakimś cudem rezerwujemy nocleg przez Airbnb, ale mylimy daty! Zamiast na luty mamy 'booking' na marzec. Grrr... Trochę podbramkowa sytuacja, bo na noclegu jesteśmy dopiero około 12 w nocy, a tu taki klops. Na nasze szczęście gospodarze godzą się byśmy spędzili pierwszą noc u nich w salonie na podłodze, potem zwalnia się lokal i kolejne dwie noce śpimy już na upragnionym łóżku. Od tamtego dnia trzy razy sprawdzamy daty zanim coś zarezerwujemy. I Wam też to radzimy.
Nazajutrz łapiemy pociąg do centrum i wpadamy w wir zwiedzania. Zapraszamy na krótki spacer po drugim największym mieście Australii: Melbourne.
Miasto jest świetne pomyślane. Zwarte centrum po którym kursują darmowe tramwaje okolone jest linią szybkich podmiejskich pociągów. Pozazdrościć naprawdę. W Krakowie, gdzie właśnie rozbudowuje się kolej straszne są narzekania. Na przykładzie Melbourne widać, że wcale nie potrzeba metra, by miasto świetnie funkcjonowało. Wystarczy sprawna sieć kolejowa, która zejdzie pod ziemię tam gdzie jest to naprawdę konieczne. Wracając do tematu, Melbourne ma z pewnością jedną rzecz bardzo charakterystyczną, którą warto zobaczyć. Nie trzeba specjalnie się trudzić, sztuka uliczna, bo o niej właśnie mowa znajdzie nas sama. Wystarczy chwila spaceru po centrum.
Obowiązkowy punkt na mapie każdego turysty w Melbourne to też Queen Victoria Market. Ogromny targ, gdzie można kupić wszystko. Od pamiątek, po kurczaki. Z rozrzewnieniem wspominamy tamtejszą combination curry laksa w świetnej chińsko-malezyjskiej knajpie. Tak, w Australii najlepsze jest azjatyckie jedzenie. Jest po prostu dokładnie takie jakie można zjeść będąc np. w Tajlandii czy Malezji. Tylko cena jakaś taka inna. Filip natomiast będzie z pewnością tęsknił za przepysznymi rozpływającymi się w ustach gruszkami.
W biurze informacji turystycznej polecamy zaopatrzyć się w w ulotki o mieście. Są np. dostępne gotowe trasy spacerowe po centrum i okolicach. Pierwszego dnia kiedy przechadzaliśmy się po centrum, nie zrobiło ono na nas wielkiego wrażenia. Dopiero następnego dnia, kiedy poszliśmy trasą po małych uliczkach, arkadach i pasażach Melbourne pokazało pazur.
Ze stolicy stanu Victoria jest bardzo blisko, bo jakieś zaledwie kilkaset kilometrów (wiadomo Australia) do jednej z największych atrakcji tego kraju: Great Ocean Road. Oczywiście nie ma takiej możliwości żebyśmy tej drogi nie przejechali,ale o tym może następnym razem. Zaglądnijcie do nas wkrótce.

3 komentarze:

  1. Zdjęcia super, wygląda zachęcająco ;) Jest szansa na post z informacjami praktycznymi: co, gdzie, za ile??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Dzięki. Co do postu informacyjnego to jasne, że taki będzie. To dopiero myślę jak wrócimy do kraju, ale z pewnością takowy powstanie.

      Usuń
    2. Super, będziemy śledzić i udanej podróży!

      Usuń