Jakoś jeszcze świątynie nam się nie znudziły na szczęście, więc dzisiaj w luźnym programie zwiedzania dwie z tzw listy "must see" w Chiang Mai. Zanim do nich dojdziemy jeszcze ciekawa, bo cała z drewna, świątynia Wat Pan That z 14 wieku.
Wat Chedi Luang to zespół klasztorny gdzie znajduje się wielka bo 60 metrowa Chedi skrywająca prochy króla Ku Na zmarłego w 1421 roku. Chedi oryginalne była wysoka na 90 metrów, ale po jakimś trzęsieniu trochę się obniżyła.
A oto i wspomniana chedi we własnej osobie.
Do pokazania została nam jeszcze Wat Phra Sign. Rzekomo najładniejsza w całym mieście, chociaż naszym zdaniem Wat Chedi Luang ładniejsza.
Żeby narobić wszystkim smaka to powiemy, że w końcu trafiliśmy na targ z owocami. Na straganie były duriany, nie mogliśmy przejść koło tego stoiska obojętnie. Aha i w naszym hotelu wnoszenie durianów jest karane grzywną około 100 zł. Oczywiście spotkaliśmy kilka owocowych nowości, m.in. passion fruit - chyba najbardziej aromatyczny z dotychczas spotykanych oraz coś dziwnego co nawet ciężko opisać.
Roślinność też ciągle nas zaskakuje. Poniżej przykład takiej przyulicznej.
Jutro będzie się działo, mamy do południa wycieczkę za miasto a potem pędzimy na kurs gotowania gdzie Aga będzie się realizować przy garach pichcąc tajskie potrawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz