rotating_baner

piątek, 20 grudnia 2013

Chińskie uderzenie

Od wczoraj podążamy śladami chińskiej kultury, na które tu w Penang można natknąć się na każdym kroku .Zatem wszystko co będzie poniżej na zdjęciach to chińska sprawka, za wyjątkiem Łukasza, który rzecz jasna jest "made in Poland". Jeszcze zanim przejdziemy do tych chińskich spraw to powiemy, że u Łukasza na całych prawie plecach pojawiła się wysypka. Niezmiernie nas to ucieszyło, bo zniknie ona za kilkanaście godzin, a jej pojawienie się oznacza, że ostatecznie pożegnaliśmy "trzydniówkę". Dzisiaj rano po trzech dniach nie było potrzeby by aplikować maluchowi dalej paracetamol. Gorączka jak szybko przyszła tak szybko znikła.
A wracając do chińszczyzny jednym z ciekawszych zabytków jakie można obejrzeć w Georgetown to Khoo Kongsi czyli dom klanu Khoo. Społeczność chińska była, a może i dalej jest podzielona na klany, a klan Khoo należy do jednego z najpotężniejszych. Cały dom wręcz ocieka zdobieniami, zwłaszcza dach. Na parterze utworzone zostało z gustem małe muzeum. Z pewnością punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Georgetown.



Innym również obowiązkowym punktem jest posiadłość "Rockefellera wschodu" czyli Cheong Fatt Tze Mansion. Niesamowity budynek cudem ocalały i z ogromnym wysiłkiem podniesiony z ruiny. Remont trwał blisko 7 lat. Obecnie jest tam hotel, ale właściciele kilka razy dziennie oprowadzają odpłatnie chętnych turystów. A tych nie brakuje nasza grupa liczyła około 50 osób. Pani z taką pasją opowiadała o tej posiadłości, że szczerze ją podziwiamy za takie zaangażowanie zwłaszcza jeżeli opowiada to samo kilka razy dziennie. Budynek pomalowany jest kolorem indygo, co powoduje, że riksze sfotografowane na jego tle wyglądają niesamowicie.



Nie obyło się też bez małej wycieczki lokalnym autobusem za miasto. Naszym celem była największa w Malezji świątynia buddyjska Kek Lok Si. Nie jest to właściwie jedna świątynia, ale cały kompleks świątyń, łącznie z 7 warstwową pagodą oraz wielkim 30 metrowym posągiem bóstwa litości. Kompleks jest imponujący, trzeba co najmniej ze 2 godziny przeznaczyć na jego zwiedzanie. Chociaż trzeba przyznać, że ogólne wrażenie odrobinę psują wszechobecne tam sklepy, nawet w samych świątyniach. U nas też tak jest, patrz jakiekolwiek miejsce pielgrzymkowe, ale z pewnością nie aż na taką skalę jak w Kek Lok Si.



Nawet najlepszym zdarza się zasnąć podczas zwiedzania.



Na koniec jeszcze widok na prawie cały kompleks świątyń z pagody.



Co będziemy robić jutro w Penang jeszcze nie zdecydowaliśmy. Możliwe, że zafundujemy sobie znowu wycieczkę do jakiejś atrakcji poza miastem, a kilka ciekawych miejsc tu jeszcze zostało do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz