Oj chyba nie mamy szczęścia na tej wyspie. Najpierw już pierwszego dnia naszego pobytu tutaj (o tym nie pisaliśmy) Robert podszedł za blisko skutera od strony rury wydechowej i oparzenie na nodze gotowe. Potem była Łukasza trzydniówka. A dzisiaj Roberta dopadła solidna biegunka podróżnych. Z Polski w apteczce mamy na taką okazję antybiotyk Xifaxan, miejmy nadzieję, że się sprawdzi. Jak widać Penang trzyma nas mocno i nie chce wypuścić. Jutro wcześnie, bo o 7:30 ruszamy dalej do Cameron Highlands zobaczyć słynne uprawy herbaty, mamy nadzieję, że Penang nic już więcej nie wymyśli i pozwoli nam wyjechać. Tymczasem dzisiaj musieliśmy ograniczyć zwiedzanie i nie wyjechaliśmy poza miasto, ale tutaj jest jeszcze tyle rzeczy do zobaczenia, że też byliśmy zadowoleni.
Odwiedziliśmy kolejną posiadłość Peranakan Mansion bogatego (a nawet bardzo bogatego) Chińczyka, lidera jednego z klanów. Nie było tutaj oprowadzania z przewodnikiem, no i wstęp jest bardzo drogi - jak na tutejsze standardy (około 20 zł), ale mimo to warto. Posiadłość jest bardzo dobrze zachowana, z pełnym oryginalnym umeblowaniem. Jest też małe muzeum biżuterii. Z zewnątrz może nie prezentuje się tak okazale jak Cheong Fatt Tze Mansion, które odwiedziliśmy wczoraj, ale w środku bije tą posiadłość pod każdym względem.
Późnym popołudniem ruszyliśmy ze specjalną mapą opisującą kulinare atrakcje Georgetown, aby znaleźć nasi lemak, czyli ryż gotowany w mleku kokosowym, z pikantnym sosem sambal, podawany z różnymi dodatkami jak np. orzeszki, curry z baraniny, jajko czy anchovies. Nasi lemak to jedna z głównych potraw gotowanych w Malezji, której nie udało nam się jeszcze spróbować. Ogólnie jedzenie tutaj w Georgetown jest niesamowite, mamy sporo zdjęć różnych potraw i sporo o nich opowieści. Jak się uda, to na ten temat dodamy osobny wpis, bo jest o czym pisać. Wracając do nasi lemak, to go niestety nie znaleźliśmy, bo głównie jest podawany na śniadanie i pod wieczór trudno go dostać, ale za to dowiedzieliśmy się, że Łukasz potrafi ciągnąć rikszę i dźwigać ciężkie worki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz