Znowu zaglądamy do naszych południowych sąsiadów. Tym razem na Węgry i w poszukiwaniu miejscówki nie dalej niż 5h jazdy od Krakowa natrafiamy na Miszkolc. Miejsce ma tyle do zaoferowania atrakcji, że w zupełności nas to satysfakcjonuje i postanawiamy je nominować do miasta, gdzie spędzimy długi weekend sierpniowy. Samo centrum miasta nie jest zbytnio urokliwe. Jest kilka zabytkowych kościołów, dwa bardzo ładne place, ale poza tym to raczej nic interesującego się nie znajdzie. Godzina, może dwie wystarczą by rozpocząć i zakończyć przelotną znajomość z Miszkolcem.
Trochę kłopotu przysporzyło nam szukanie czegoś do jedzenia. Przy głównej ulicy miasta, szerokiej Szechenyi Istvan utca, jest owszem pełno knajpek, ale wszystko to są zwykłe pijalnie piwa. Człowiek głodny raczej nic tam dla siebie nie znajdzie. Dopiero ciekawa restauracja Kispipa Halászcsárda, gdzie można spróbować węgierskiej zupy rybnej (halaszle) znajduje się w bocznej ulicy Rákóczi Ferenc utca 4. Ceny umiarkowane, około 50 zł za obiad dwudaniowy dla osoby.
Jak już jesteśmy przy praktykaliach to kilka słów o noclegu. Ze spaniem w Miszkolcu mieliśmy trochę problem, bo w zasadzie na 2 dni przed wyjazdem już nic nie było wolne i jakieś miejsca były tylko w Uni Hotel, cena około 50 zł/osoba/noc, miejscówka jak najbardziej w porządku. Bez problemu do zarezerwowania na np. booking.com
Co prawda w centrum Miszkolca naszych rodaków uświadczyć to raczej ciężko, ale już w Miszkolc Tapolca to jest zatrzęsienie. Dlaczego? Miszkolc Tapolca to jedne z ciekawszych i oryginalniejszych basenów termalnych na Węgrzech. Kąpielisko urządzono tam częściowo w naturalnej jaskini krasowej i trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Wejście dla osoby dorosłej na 4 godziny kosztowało około 2000HUF czyli jakieś 25 zł.
Będąc w Miszkolcu koniecznie trzeba zajrzeć do potężnego XIII wiecznego zamek Diósgyőr.
Zamek mocno ucierpiał podczas wojen węgiersko-tureckich, a na dodatek w 1678 roku został wysadzony. Do dzisiaj została ruina i podczas naszej wizyty w 2014 zamczysko było w renowacji. No cóż jak na ruinę z daleka twierdza prezentowała się całkiem nieźle. Po zakończeniu rekonstrukcji na pewno będzie ciekawym obiektem do zobaczenia. Jak się przyjedzie zamek oglądać w weekend to można trafić np. na turniej rycerski.
Jest pociąg, jest zabawa |
A na miejscu jak już dojedziemy po około 40 minutach czeka nas niespodzianka. Piękne jeziorko po którym możemy popływać wynajętą łódką i podziwiać zjawiskowy Hotel Pałacowy z drugiej dekady XX wieku. Przy hotelu ogólnie dostępny jest bardzo ładny tarasowy ogród z 20 metrowym wodospadem i jaskinią do zwiedzania. Lillafüred to świetne miejsce na pół dniową wyprawę. Na zachętę i zakończenie wpisu duża porcja zdjęć. Enjoy :)
Kraj:Węgry
Termin:15.08.2014-17.08.2014 (3 dni/2 noce)
Trasa: Kraków -> Miszkolc (2 noce) -> Tokaj -> Szerenc -> Kraków
Pokonany dystans: 700 km
Typ transportu: samochód
Bardzo ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńdzięki
UsuńŚwietny pomysł na przedłużony weekend :)
OdpowiedzUsuńOj tak, no i jest tam tyle atrakcji (baeny termalne, zamki, przejazd zabytkowym pociągiem), że dzieciaki z pewnością nie będą się nudzić :)
OdpowiedzUsuń