rotating_baner

poniedziałek, 15 lutego 2016

Abel Tasman

Jest taki park narodowy w Nowej Zelandii, który do przejścia wcale to a wcale nie wymaga specjalnego wysiłku. To nie Tangarino Alipine Crossing, gdzie trzeba ostro drzeć pod górę. To nie Queen Charlotte Track gdzie idzie się kilka dni, a noclegi trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. To w końcu nie najsłynniejszy nowozelandzki szlak pieszy Milford Track, który wiedzie przez dzikie tereny Fiordlandu. Poznajcie Park Narodowy Abel Tasman. Park Narodowy godny trzylatka.
Baza wypadowa do przejścia szlakiem przez Abel Tasman National Park to miejscowość Karikaiteri. Cały szlak idzie się około 5 dni i kończy się albo zaczyna właśnie w tej miejscowości. Swoją drogą Karikaiteri to bardzo fajne miejsce. Mają świetną plażę, jedną z najładniejszych w Nowej Zelandii. Nawet jeżeli ktoś nie ma w planach przejść parku to można dla samego plażowania się tam pojawić.
Jeżeli ktoś tak jak my nie ma czasu ani możliwości na przetuptanie całego szlaku, można go zrobić tylko częściowo. Do pomocy przychodzą wtedy różne firmy w Karikaiteri, które oferują transport do punktu na szlaku, a potem odbiór z konkretnego miejsca. My wybraliśmy ciekawy fragment od Medlands do Anchorage. Cena za takie water taxi to około 70 NZD od osoby (firma Wilsons, przez internet jest kilka dolarów taniej) .
Tego dnia wydarzyło się coś co nas zdumiało. Nasz trzyletni Łukasz biegł po trasie jak nigdy. Zwykle jest sporo marudzenia, a tutaj wydarzył nam się mały cud i maluch przeszedł sam sporą część 11 km szlaku. Nic tylko bić brawo.
Początkowo idzie się przez las. Po drodze atrakcja długi most wiszący. Z lękiem wysokości trzeba się pilnować.
Druga połowa naszej trasy równie ciekawa. Po dojściu z Medlands do Torrent Bay ma się wybór. Jak jest odpływ można iść skrótem przez zatokę, a jak mamy pecha lub lubimy więcej spacerować możemy iść dookoła zatoki. Około godziny dłużej o ile dobrze pamiętamy.
Uff.. Po dotarciu do Anchorage czas na zasłużony odpoczynek. Zjawiamy się dość grubo przed czasem przybycia naszego transportu. Ruszyliśmy pierwszym statkiem około 9 rano, a wracaliśmy dla pewności ostatnim o 17:20. Mamy chwilę na skok do orzeźwiającej wody i na usiłowanie zapadnięcia w krótką drzemkę. Co przy dwójce dzieciaków jest mało prawdopodobne.
Po szczegóły i mapy odnośnie szlaku przez park Abel Tasman odsyłamy do świetnej strony nowozelandzkiego DOC'a, gdzie można znaleźć wszystkie niezbędne informacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz