rotating_baner

piątek, 22 listopada 2013

Bangkok i leniwy taksówkarz No Go

Wpis będzie krótki, niewiele się dzisiaj działo, więc i pisać nie ma za bardzo o czym. Tak po prawdzie to działo się bardzo dużo bo w końcu sam przyjazd do Bangkoku to jest już niesamowite przeżycie, a nie mówiąc też o spacerze po uliczkach przy Khao San, ale wszystko to czyli całe to zachłyśnięcie tym szalonym miastem mamy już za sobą. Byliśmy tu przecież 4 tygodnie temu, więc teraz będzie tym co jest nowe dla nas. Na początku spotkaliśmy się ze zjawiskiem leniwych taksówkarzy. Z Ayutthaii dostaliśmy się do Bangkoku w okolice Victory Monumentu. Plan był prosty stamtąd bierzemy taksówkę i chwilę później cieszymy się wolną chwilą w hotelu. Jak tylko jakiś taksówkarz dowiedział się gdzie chcemy jechać to albo udawał że nie wie gdzie to jest albo kończył rozmowę stwierdzeniem "no go". No i tyle, nic nie zrobisz. Dopiero 8 czy 10 taksówkarz zgodził się pojechać. O włączenie taksometru nawet się nie kłóciliśmy. Pojechaliśmy cali szczęśliwi za uzgodnioną stawkę czyli około 15 zł. Korki były dość spore i chyba dlatego nie chciało im się jechać tam gdzie mówiliśmy. Śpimy tym razem w New Siam, trochę bliżej Khao San niż ostatnio, bardzo fajna lokalizacja. Hotel widać swoje już przeszedł i nowy nie jest, ale jest czysto i na jedną noc jak znalazł. Zrobiliśmy sobie dzisiaj też szybką wycieczkę do dzielnicy wieżowców, z nadzieją, że obejrzymy panoramę miasta z dachu prawie 300 metrowego State Tower. Niestety po wjechaniu windą na 64 piętro pocałowaliśmy klamkę. Z plecakiem, w krótkich spodenkach i sandałach nie bardzo chcieli nas tam widzieć. Na pocieszenie mamy zdjęcie przez szybę i ujęcie na wieżowce z pokładu tramwaju wodnego.



Jutro autobus 6 rano, potem prom i około 15 będziemy już na Ko Tao naszej pierwszej wyspie w drodze do Singapuru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz