rotating_baner

piątek, 27 grudnia 2013

Hello Kitty tu rządzi

Jesteśmy w mieście Melaka, które razem z Georgetown zostało wpisane w 2008 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Melaka kiedyś była jednym z najbardziej zatłoczonych portów świata. Tutaj zawijały statki jak jeszcze Singapur był wioską rybacką. Najpierw przez około 100 rządzili tutaj Portugalczycy, potem Holendrzy i na koniec miasto przeszło w ręce brytyjskie. Poniżej trochę zdjęć pokolonialnych zabytków jakie napotkaliśmy dzisiaj.



Melaka i Georgetown dwa miasta w sumie niedużo oddalone od siebie, a kompletnie inne. O ile Georgetown jest autentyczne i ma to coś co powoduje, że się czuje iż się przebywa w wyjątkowym miejscu. To Melaka to jedno wielkie nieporozumienie. Sama część historyczna to mały skwer, co prawda ładny ale zawalony budami z chińskimi pamiątkami oraz zastawiony rowerowymi rikszami. Jest wzgórze z historycznymi budynkami ogrodzone płotem, gdzie są muzea, ale przez że jest płot to spacerować się tam nie da. Jest trochę dziwnych atrakcji trochę jakby nie na miejscu, np 80 metrowa wieża obserwacyjna z obrotową platformą widokową, albo przy rzece postawione jest ogromne koło młyńskie. Nie wiadomo po co, nie wiadomo skąd. W Melace nigdy nie było podobnego koła. Gwóźdź do trumny w Melace to rikszarze. Jest ich tu sporo. Panuje tutaj jakaś dziwna moda, że w rikszy musi być zamontowany głośnik i musi lecieć jakieś disco. Oczywiście nie cicho. Druga rzecz to riksza musi być oklejona i udekorowana jakąś tandetą w stylu kwiatki, girlandy kwiatowe, maskotki etc. Hitem wśród rikszarzy jest dekoracja w stylu Hello Kitty. Wygląda to koszmarnie.



Żeby nie było są też plusy w Melace. Mamy tu jeden z lepszych noclegów w naszej wyprawie. Po ciasnym i bez okna pokoju w Kuala Lumpur mamy wręcz ogromny salon, łazienkę z wanną i gigantyczny balkon do dyspozycji. I to wszystko za rozsądną cenę. Jakby co polecamy Casa Blanca Guesthouse w Melace.



Całkiem fajna jest dzielnica Chinatown. Można tu spróbować lokalnych słodyczy i jedzenie jest świetne i bardzo tanie (3 do 5 zł za jedno danie, mowa o straganach ulicznych). Warto też się przejść wzdłuż rzeki lub jak my zrobiliśmy z braku czasu wsiąść na krótki rejs statkiem.



Odbyliśmy też krótką wizytę w muzeum morskim, gdzie stoi replika 1:1 statku portugalskiego z 16 wieku. Łukasz strasznie rwał się do żeglowania.



A już jutro tylko 4 godziny jazdy autobusem będzie nas dzielić od wyczekiwanego Singapuru. Mamy duże oczekiwania związane z tym państwem - miastem. Zobaczymy jak to będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz