rotating_baner

niedziela, 29 grudnia 2013

Singapur

Jak byliśmy w Kuala Lumpur to sobie tak myśleliśmy, że takie wieżowce jak tam są to w Polsce może za 100 lat powstaną. Po tym jak dzisiaj i wczoraj zobaczyliśmy Singapur to już nie wiemy co powiedzieć. Tutaj czujemy się jak w filmie science fiction. Przyjechaliśmy tu wczoraj, podróż miała trwać 4 godziny, a trwała blisko 6. Sporo czasu zeszło nam na granicy. Była kontrola paszportowa, prześwietlanie bagaży i dowiedzieliśmy się, że jak wwozimy właśnie narkotyki to czeka nas w Singapurze za to kara śmierci. Miło :-)
W Singapurze ogólnie prawo jest restrykcyjne, np. są kary za śmiecenie, sikanie w windzie (są czujniki moczu podobno), wandalizm etc. Do niedawna zabroniona była również sprzedaż gumy do żucia. Singapur ma jeszcze jedną nieprzyjemną cechę: jest tu okropnie drogo. Ceny są niestety europejskie, natomiast noclegi nawet jeszcze droższe. To tutaj płacimy najwięcej za hotel podczas całej naszej wyprawy. Śpimy w hotelu Santa Grand Hotel Chinatown i za 4 noce płacimy bagatela 576 dolarów singapurskich! Okolice Nowego Roku, więc może dlatego tak drogo. Sam hotel bardzo fajny, mały pokój, ale dobrze wyposażony. Dostępna kawa i herbata za darmo no i super lokalizacja, blisko metra. Jedyny minus to raz w łazience znaleźliśmy wielkiego karalucha i byliśmy świadkiem jak inna lokatorka skarżyła się obsłudze, że miała bliski kontakt trzeciego stopnia z myszą.
Wracając do cen to trudno znaleźć coś rozsądnego za mniej niż 100 dolarów singapurskich za noc. Gwoli informacji 1 dolar singapurski to około 2,4 zł. Oprócz europejskich cen są tu też europejskie standardy czystości. Wszędzie są kosze na śmieci czyli rzecz niespotykana np. w Tajlandii. Trawniki przystrzyżone, nie ma wałęsających się psów. Jest miejscami tak czysto, że nic dziwnego, że Singapur ma opinię sterylnego miasta.
Dzisiaj mieliśmy wycieczkę wyłącznie pieszą, mieszkamy w Chinatown, więc do Marina Bay gdzie się wybraliśmy jest około 30 minut spaceru. Po drodze mieliśmy okazję stanąć twarzą w twarz z singapurskimi drapaczami chmur.



Sama Marina Bay robi niesamowite wrażenie. Najbardziej urzeka widok hotelu Marina Bay Sands, jednego z najbardziej rozpoznawanych budynków tego miasta.



Tu jeszcze trochę zdjęć z zatoki.



Za tym ogromnym hotelem jest też niesamowity park Gardens By The Bay.



Spacer po tym parku jest darmowy za wyjątkiem dwóch budynków. W jednym jest las deszczowy, a drugi to ogród kwiatowy. Warto się tam wybrać.



Mieliśmy też dzisiaj wizytę w całkiem fajnym muzeum Cywilizacji Azji, gdzie okazało się że Łukaszowi do twarzy w kapeluszu rodem z Javy.



Jutro dalsze zwiedzanie, jak się uda to dzień zaczniemy od wizyty w Little India, a potem się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz