rotating_baner

sobota, 11 stycznia 2014

Battambang

Jesteśmy już po wizycie w drugim największym mieście Kambodży, czyli Battambang. Nie jest to specjalnie turystyczne miasto, chociaż bardzo chce nim być. Jest zadziwiająco dużo hoteli. Wysokie budynki, które górują nad miastem po drugiej stronie rzeki wyglądały nam właśnie na wielkie hotele. Co ma do zaoferowania Battambang? Okazuje się, że całkiem sporo. Przede wszystkim jest bardzo kambodżańskie. Dzisiaj przyjechaliśmy do Siem Reap, czyli najbardziej turystycznego miasta Kambodży i to są zupełnie dwa różne światy. Jeżeli ktoś przyjedzie zobaczyć świątynie Angkoru i to będzie wszystko co zobaczy w tym kraju, to nie może powiedzieć, że widział Kambodżę. Naszym zdaniem po autentyczność należy jechać do Battambang. Czego nam się nie udało zobaczyć, to życia na wsi. Można sobie z tego miasta zrobić krótką wycieczkę do jakiejś okolicznej wsi, aby zobaczyć jak wyrabia się makaron ryżowy czy pastę rybną. No to niestety nas ominęło, ale za to mieliśmy fajną pół dniową wycieczkę z miłym tuk-tukowcem (niejakim Peter'eml) do innych ciekawych miejsc. Na pierwszy ogień mieliśmy okazję przejechać się bamboo train'em. Coś co teraz jest atrakcją turystyczną, a jeszcze niedawno dość prężnie funkcjonowało. W Kambodży w latach 80-tych takich bambusowych pociągów jeździło około 1000. Generalnie zasada jest taka, że po szynach porusza się platforma bambusowa z niewielkim silnikiem spalinowym. Całość jest bardzo lekka (bambus w końcu). Dzięki czemu gdy dwa takie pojazdy spotkają się na torze, to jeden z nich można błyskawicznie zdemontować i zdjąć z torów, pozwalając drugiemu przejechać.



Niedaleko Battambang znajdują się też ruiny kmerskiej świątyni z XI wieku. Wat Banan, bo tak nazywa się ta świątynia, znajduje się na wzgórzu i żeby się do niej dostać trzeba pokonać około 350 schodów.



Jak widać na zdjęciu rabusie już tam byli. Dużo rzeźb w tej świątyni jest pozbawionych głów. Wycieczkę zakończyliśmy wizytą w Phnom Sampeau. To jest już współczesna świątynia położona małej górze. Na szczycie trzeba uważać na agresywne małpy. Nam nic nie zrobiły, ale widzieliśmy jak jedna z małp napadła na kobietę i wyrwała jej paczkę chipsów. W takich sytuacjach jedzenie lepiej trzymać zamknięte w plecaku.



W samym Battambang też jest wiele rzeczy do oglądania. Można zobaczyć kilka ładnych budynków, jakie zostały po francuskim okresie kolonialnym, między innymi np. pałac gubernatora.



Jest też spora liczba dość nawet ładnych świątyń buddyjskich. Przy okazji trafiliśmy na pogrzeb i mało tego zaproponowano nam zostanie na małej uroczystości jaka przy tej okazji była. Szkoda, że z braku czasu zmuszeni byliśmy odmówić.



Jutro gwóźdź programu, a raczej wyjazdu, specjalnie zostawiony na koniec: Angkor. Od rana podziwiamy kmerskie świątynie w tym słynny Angkor Wat. Oczekiwania są duże zobaczymy jak będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz