rotating_baner

niedziela, 5 stycznia 2014

Tam gdzie kraby zimują

Zwykle spędzaliśmy w danym miejscu minimum dwa dni, wyjątkiem była Melaka w Malezji gdzie byliśmy tylko jedną noc. Tym razem też postanowiliśmy zrobić wyjątek i odwiedzić miejscowości Kep oraz Kempot i w każdej z nich zostać tylko jedną noc. Pierwsza słynie z doskonałych owoców morza. Natomiast Kampot nie ma sobie równych (i to nie tylko w Kambodży) jeżeli chodzi o jakość uprawianego pieprzu. Jadąc do Kep trochę się obawialiśmy tego jak w tej miejscowości będzie. Mając w pamięci to jak niektóre ulice wyglądały w stolicy, na prowincji spodziewaliśmy gorszego obrazu. Dodatkowo podróż do Kep autobusem sama w sobie była niezłym przeżyciem. Kilkadziesiąt kilometrów za Phnom Penh skończył się asfalt i czasem potem się pokazywał , a czasem znowu znikał. A jak znikał to z kolei pojawiał się pył i to w takiej ilości, że kierowca musiał jechać bardzo powoli bo nic nie było widać.



Dojechaliśmy na miejsce i niespodzianka. Kep okazało się całkiem przyjemnym malutkim miasteczkiem z czystymi ulicami i koszami na śmieci stojącymi co kawałek. Nocleg mieliśmy w Kep Seaside, fajny hotel, aczkolwiek podczas meldowania się pani nam oznajmiła, że ten pokój co go zarezerwowaliśmy przez Agode to jest niedostępny. Dostaliśmy na szczęście inny, o lekko gorszym standardzie i częściowy zwrot kosztów, więc sprawa rozeszła się po kościach.



A to widok z balkonu.



Główna atrakcja w Kep to jak napisaliśmy najlepsze owoce morza, a konkretnie kraby w całej Kambodży. Można je zakupić na tzw. Krab Markecie. Sprzedają je panie prosto z koszy.



W Kep koniecznie trzeba też iść do restauracji (polecana to Kim Ly) i zamówić danie z krabów. Nasz wybór w restauracji padł na kraby smażone w strąkach zielonego pieprzu z Kampot, kwaśną zupę krabową oraz mantę smażoną z trawą cytrynową i czosnkiem. Wszystko było genialne (zwłaszcza kraby w strąkach pieprzu) i śmiało możemy powiedzieć, że był to jeden z lepszych posiłków jaki jedliśmy podczas całej naszej wyprawy. Na Krab Markecie można też się zaopatrzyć w przekąski na wynos czyli owoce morza i ryby grilowane na patyku. Pani to ładnie pakuje do reklamówki, dostaje się sosik pikantny w woreczku i można ruszać na plażę.



Tak, to jest kolejny bardzo ważny atut tego miasta. Głównie do morza nie da się dojść bo ulica jest wysoko poprowadzona i brzeg jest niedostępny, ale w centrum miasta jest przyzwoita piaszczysta plaża. Ostatnią kąpiel w morzu mieliśmy w Langkawi w Malezji, więc z dziką rozkoszą ponownie wskoczyliśmy w ciepłe wody Zatoki Tajlandzkiej.



Jutro będzie bardziej pieprznie, będziemy pisać o Kampot no i jutro też ruszamy do Sihanoukville, czyli głównego nadmorskiego kurortu Kambodży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz