rotating_baner

niedziela, 25 maja 2014

Vinales - tam kręcą!

Rano u gospodarzy pijemy kawę i ruszamy z ich synem Danielem chłonąć okolicę. A jest naprawdę co, bo krajobrazy są fantastyczne. Pojedyncze wzgórza zwane tutaj mogotami, tropikalne drzewa, plantacje tytoniu i czerwona ziemia tworzą naprawdę malownicze widoki.

A tu mogot we własnej osobie.
Program wycieczki mamy standardowy tzn. plantacja tytoniu, gdzie można posłuchać i zobaczyć jak się robi (kręci) cygara. Oczywiście potem można sobie zakupić taką paczkę puros czyli lokalnych (nie z fabryki) cygar. Nam udaje się stargować cenę do 1 cuc za jedno cygaro.
Łukasz tu chyba sprawdza sobie czy już mu wyszły te zęby mądrości.
Następnie mamy wizytę w jaskini, ale takiej dzikiej czyli bez biletów wstępu. Raczej nic specjalnego. Na koniec postój w knajpce. Całość trwała około 4 godzin i byłoby spoko gdyby nie naprawdę paraliżujący upał. Taką samą wycieczkę można zrobić sobie też konno. Chyba jak wrócimy to Łukasz idzie na intensywną naukę jazdy na takim ekologicznym pojeździe. A w knajpce można sobie sączyć lemoniadkę i znudzonym wzrokiem omiatać krajobraz.
A jak ktoś jeszcze nie wie, to ananasy rosną sobie o tak. Wcale nie na drzewie albo na krzaku, ale zwyczajnie przy ziemi, całkiem jak nasza kapusta.
A kawa na krzaku wygląda o tak:
Tego popołudnia dogadujemy się też z przygodnym taksówkarzem - krętaczem, że zabierze nas następnego dnia do Playa Larga za 30 cuc od osoby, do tego rano zrobimy też niejako przy okazji postój przy Mural de la Prehistoria, a potem przy hotelu Los Jasmines by zachwycić się niesamowitą panoramą jaka się stamtąd roztacza. Jak się okaże później z tym taksówkarzem, to najlepiej nie trafiliśmy.
Nie może zabraknąć oczywiście zdjęcia z jakimś starym samochodem.
Jeszcze kilka zdjęć z samego centrum, gdzie jest przyjemny mały placyk z kościołem.
Poza centrum tez jest fajnie.
Gospodyni w naszej casie namawia nas tego dnia na kolację, którą sami przygotowują. I dobrze, że dajemy się namówić bo jedzenie jest przepyszne, cena bardzo dobra (6 cuc od osoby) i jest tego naprawdę dużo. Dla Łukasza babcia, która zajmuje się tam kuchnią przygotowuje specjalne jedzenie: malanga con pollo. Malanga to taka bulwa, coś jak słodki ziemniak (takich roślin mają tu kilka rodzajów). Zostaje ona przygotowana w formie papki z kurczakiem. Ponoć wiele dzieci tu na Kubie od 3 miesiąca się tym zajada. Łukaszowi nowy smak przypada do gustu i wcina pół sporej miski ku uciesze babci. Nam też spada kamień z serca, bo co by było gdyby Łukasz popełnił faux pas i pogardził kubańską kuchnią. Drugą połowę malangity maluch dostaje rano na śniadanie.
Wierzcie albo nie, ale oto jest najwygodniejsza pozycja do spania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz