rotating_baner

wtorek, 27 stycznia 2015

Pammukale i Hierapolis

Są takie miejsca na świecie, gdzie zwyczajnie przysłowiowa "szczena" opada. Człowiek staje wryty, wytrzeszcza oczy nie wierząc w to co właśnie widzi. Dla czegoś takiego właśnie warto podróżować. To jest ta esencja, ta nagroda w postaci krakowskiej napoleonki kryjąca się w radości zwiedzania świata.




Bezceremonialnie i z głośnym pac o ziemię z pewnością wszystkim opadnie żuchwa w Bawełnianym Zamku. W Turcji jest wiele miejsc, gdzie koniecznie trzeba zawitać jak choćby Stambuł, antyczne ruiny Efezu, magiczna Kapadocja czy tajemnicze wielkie głowy na zboczu góry Nemrut. Do tej listy obowiązkowo należy dopisać miejsce objęte patronatem UNESCO o nazwie Pammukale, czyli po turecku Bawełniany Zamek. Nie słuchajcie innych mówiących, że tam nie warto, że turystycznie, że pełno ludzi, że masakra, że drogo. Czasem trzeba zagryźć zęby i pójść z tłumem by dostać nasze ciastko w nagrodę. A tym razem jest ono duże i baaardzo słodkie.



Pammukale to specyficzny twór, gdzie spod ziemi wypływają gorące źródła niezwykle bogate w związki wapnia. Po wydostaniu się na powierzchnię wapno zawarte w wodzie wytrąca się i tworzy coś, czego nigdy się już nie zapomni. Bo oto nagle w środku lata możemy znaleźć się na górze całej pokrytej białym nalotem. Zupełnie jak w środku zimy. Oryginalne trawertynowe tarasy dzisiaj nie są już otwarte dla zwiedzających, ale w zamian mamy sztucznie utworzone baseny równie fajne co te oryginalne.



Na trawertyny nie wolno wchodzić w butach, ani tym bardziej z wózkiem dla dzieci, to na wypadek jakby się ktoś zastanawiał. Od turystów, to co oryginalnie było ładne białe, robi się zielone. Poniżej na zdjęciach pucowanie i szorowanie trawertynów.



Już starożytni Rzymianie wiedzieli jaki to wielki skarb te trawertynowe tarasy. Dlatego postanowili tam założyć miasto - uzdrowisko Hierapolis. Do dzisiaj nie przetrwało dużo z tego miasta. Z pewnością warto odwiedzić bardzo ładny amfiteatr. Wejście na teren Heriapolis jest w cenie biletu na trawertynowe tarasy.



Na terenie Hierapolis jest też jedyny w swoim rodzaju basen, tzw. Antyczny Basen czy też Basen Kleopatry. Niestety za możliwość kąpieli trzeba osobno zapłacić i to nie małą kwotę, bo 30 TL. W zamian za to możemy się schłodzić w mineralnej wodzie i dać nura pośród zatopionych starożytnych kolumn. Nie mogliśmy się oprzeć i słusznie, bo okazja kąpieli w takim basenie oj nie zdarza się często.



Kilka słów o praktykaliach. Samolotem dolecieliśmy z Katowic do Antalyi. Stamtąd co około godzinę odjeżdżają bardzo komfortowe autobusy do miejscowości Denizli. Jedzie się mniej więcej 4 godziny. Potem pozostaje nam jeszcze tylko dostać się do samego Pammukale. Najtaniej można to zrobić "dolmuszem" czyli takim naszym busem, który odjeżdża z tego samego dworca, gdzie przyjeżdżają dalekobieżne autobusy. Trzeba tylko zejść na dolną płytę i odnaleźć odpowiednie stanowisko. Do Pammukale z Denizli jest około 16 kilometrów. Samo Pammukale jest niewielkie, w 100% nastawione na turystów. Z noclegiem we wrześniu nie mieliśmy żadnego problemu. Nie robiliśmy rezerwacji i spaliśmy w Artemis Yoruk Hotel, cena o ile dobrze pamiętamy 75 TL za pokój ze śniadaniem. Nawet jeżeli nie śpi się w tym hotelu, to warto tam przyjść na kolację. Za 15 TL jest szwedzki stół bez limitu :) Można objeść się pod przysłowiowy korek, a żarcie naprawdę smaczne. Poniżej dwa zdjęcia z naszego hotelu. Z basenu nie korzystaliśmy, a szkoda bo kusząco wygląda i ponoć zasilany jest tą samą wodą mineralną, która spływa po trawertynach.




Kraj:Turcja
Termin:31.08.2014-6.09.2014 (7 dni)
Lot:TUI charter Katowice<->Antalya
Trasa: Antalya (1 noc)-> Pammukale (1 noc) -> Fethiye (2 noce)-> Kaş (3 noce) -> Antalya
Pokonany dystans: 750 km
Typ transportu: autobusy

2 komentarze:

  1. Hej,

    Bardzo fajny blog. Zapraszamy również do subskrybowania naszego bloga w celu pozostania stale w kontakcie!

    Pozdrawiamy,
    Republika Podróży

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za informację, będę zaglądał :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń