Herbatka?!? Niestety trzeba się przyzwyczaić do innych napojów przy jedzeniu. A Im bardziej Turecko tym więcej tego przyzwyczajenia musimy z siebie wykrzesać. |
Z ucieczką z Pammukale nie ma żadnego problemu. Czy to do Selcuk by pozachwycać się zjawiskowym Efezem czy to do Urgup by zgłębić tajemnicę podziemnych miast czy na wybrzeże do Fethyie autobusów jest bez liku. Są i takie duże autokary z super wygodnymi siedzeniami (np firma Kamil Koc), ale są i też malutkie busiki. Nam właśnie taki się trafia do Fethyie. Trochę trzęsie, miejsca za wiele to nie ma. Droga tylko przez jakiś czas jest ładna i prosta, potem nasz busik zaczyna się wspinać na przełęcze. Ilość zakrętów rośnie. Około 4 godziny jazdy w Łukaszu kończy się cierpliwość. Jeżeli do tej pory tylko zastanawialiśmy się czy Łukasz ma chorobę lokomocyjną, to teraz nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości. Nie nadążamy podstawiać reklamówki. Jak się potem okaże Turcja pod tym względem nie będzie łaskawa dla naszego malucha. A w tym kraju to chyba dość częsty problem, bo w busikach czy autobusach reklamówki na wiadomo co są dość powszechne i jak się rozejrzeć to z pewnością gdzieś wiszą niedaleko.
To niestety nie koniec złych wieści tego dnia. Nocleg znajdujemy w dzielnicy Fethyie Calis i o ile miejsce jest jeszcze atrakcyjne - rzut szkockim beretem do plaży.
Plaża na Fethyie Calis, któryś z lewej to wstrętny VOJO Beach Hotel. |
To jak się okazuje w naszym hotelu znajduje się bar karaoke, w którym do późnej nocy pijani angole trenują do kolejnych edycji Mam Talent. Krótko - VOJO Beach Hotel - unikać!
Fethyie jest bardzo przyjemne, po leżeniu na plaży koniecznie trzeba się wybrać dolmuszem do centrum. Tam po raz pierwszy stajemy oko w oko z licijskimi grobowcami, na które mniej lub bardziej nieoczekiwanie można się natknąć spacerując po mieście.
Grobowiec Amyntasa, za parę lirów można tam podejść, ale chyba nie ma po co. Z daleka jest równie fajny. |
Odwiedzając najsłynniejszy grobowiec Amyntasa warto zrobić skok w bok i postawić stopę na ruinach zamku krzyżowców z XV wieku. Co prawda to co pozostało do dzisiaj niewiele ma wspólnego z zamkiem, bardziej z kupą kamieni, ale za to mamy zagwarantowane ładne widoki na całe stare Fethyie.
Tam idziemy! |
Fethyie w pełnej krasie. |
Na koniec jeszcze kilka zdjęć, prawda że Fethyie fajne?
Kraj:Turcja
Termin:31.08.2014-6.09.2014 (7 dni)
Lot:TUI charter Katowice<->Antalya
Trasa: Antalya (1 noc)-> Pammukale (1 noc) -> Fethiye (2 noce)-> Kaş (3 noce) -> Antalya
Pokonany dystans: 750 km
Typ transportu: autobusy
Bardzo fajne :) Nasza młodsza także ma chorobę lokomocyjną choć na szczęście dla nas nie zawsze się objawia. Taka niewiadoma. Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńdzięki, cieszę się, że zdjęcia się podobają
Usuńchoroba lokomocyjna naszego urwisa, to nasza zmora, sporo się poprawiło jak wyrósł z niemowlęcego fotelika i zaczął jeździć twarzą w kierunku jazdy, ponoć z czasem ma się poprawiać, za co trzymamy kciuki :)
Fajowo :-)
UsuńMocno trzymamy :) Moja córka dopiero zaczęła mieć chorobę lokomocyjną kiedy skończyła dwa latka.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń