rotating_baner

piątek, 29 stycznia 2016

Cel: East Cape

Na East Cape mieliśmy jeden taki dzień kiedy po ciężkim całym prawie dniu jazdy samochodem jak dotarliśmy na kamping to zamiast zrobić się lepiej zrobiło się jeszcze gorzej. Filipowi wychodzi właśnie pierwszy ząb, czyli czytaj 'lekko nie jest'. Do tego Łukasz biegnąc po kamieniach rozwalił sobie czoło i narobił dzikiego wrzasku na cały kemping. W takich momentach z zazdrością patrzymy na wszystkich kampersów w Britzach czy Jucy jak sobie na wieczór wystawiają stolik, dwa krzesełka przed kampera i ze spokojem popijając winko z kieliszków patrzą na nas z politowaniem jak biegamy po kempingu tam i z powrotem.
Na szczęście takie sytuacje są coraz rzadziej. Chyba okiełznaliśmy temperament Łukasza, a na ząbkowanie wygrzebaliśmy z czeluści apteczki żel Dentinox. Lidokaina robi swoje :) No i możemy powiedzieć, że w końcu wpadliśmy w rytm podróżowania. A wiecie kto jest kierownikiem wycieczki? Oczywiście dobrze zgadliście. Nasz 7-miesięczny Filip. To on dyktuje kiedy jedziemy i ile jedziemy.
Nasz dzienny zasięg to jakieś 250 km. Ruszamy zwykle około 10 i pędzimy przed siebie do ostatniego chrapnięcia Filipa, czyli jakieś dwie godziny. Potem przerwa na specjalność zakładu czyli makaron z sosem z puszki (3.5$ za puszkę, a ile radości dla całej rodziny). Jak do tej pory Nowa Zelandia nie zawiodła ani razu. Południowy posiłek zawsze wypadał w jakimś odjazdowym miejscu.
Około 14 ruszamy znowu i tu jest różnie, czasem damy radę i dwie godziny pociągnąć, ale zwykle mniej. Jak mały zawodnik wpadnie w szał to uwierzcie nie da się jechać. Zdarza się, że brakuje 5 km do kolejnego kempingu, zaledwie kilka minut jazdy, a na tylnim siedzeniu dramat w trzech aktach. I co tu zrobić? W użycie idą wszystkie dostępne okoliczne sprzęty. Zegarek, okulary, furorę robi butelka po wodzie, ładowarka USB etc. Są momenty kiedy się udaje...
Na East Cape dokujemy się najpierw w Matata na bardzo przyjemnym kampingu DOC (14$,prysznic 1$).
Potem ciężki dzień i docieramy do Te Araroa Holiday Park, jeden z przyjemniejszych kampingów na jakich byliśmy (30$), wada mają tam w dużych ilościach takie małe muszki, co gryzą jak jasna cho..ra.
East Cape zamykamy w piekielnie gorącym Gisborne na kempingu Waikanae Beach Top 10 Holiday Park (50$).
Z Gisborne pojedziemy do jednego z najfajniejszych miejsc na naszej trasie po północnej wyspie, gdzie przez cały dzień nie wydamy ani jednego nowozelandzkiego centa, ale o tym może następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz