rotating_baner

sobota, 6 lutego 2016

Góra Taranaki

Podróżowanie z dziećmi ma jeden mankament. W zasadzie to nawet kilka mankamentów, ale jeden szczególnie może dawać się we znaki. Mając dwa maluchy u boku zapomnij o pięknych wymagających trasach górskich. Z żalem oglądaliśmy jak poznany na kempingu Kazach, żyjący obecnie w Niemczech, pokazywał nam zdjęcia i filmy z Tangarino Alipine Crossing. Ten jeden z najpiękniejszych szlaków górskich w Nowej Zelandii, musieliśmy niestety odłożyć na półkę z napisem "bliżej nieokreślona przyszłość, bardzo możliwe, że nigdy". Dobrze, zatem wejść w wysokie góry nie możemy, ale przecież zawsze możemy je sfotografować.
Mamy dla Was teraz małe ćwiczenie. Otwórzcie Google Maps, znajdźcie północną wyspę Nowej Zelandii i zróbcie zbliżenie na jej południowo-zachodni cypel. Widzicie ten dziwny zielony okrąg? To jest Park Narodowy Egmont. Kryje on w sobie jedną z najpiękniejszych gór północnej wyspy: wulkan Taranaki. Takiej okazji przepuścić nie można. Dlatego z Taupo skierowaliśmy się do Wellington, ale nałożyliśmy dzień drogi, tak by sfotografować tą jedną górę. Zobaczcie jak nam to wyszło.

Początek nie zapowiadał się najlepiej. Musicie uwierzyć, ale na zdjęciu poniżej za chmurami ukrywa się wysoki na 2500 m. wulkan. Szczyci się tym, iż posiada jeden z najbardziej symetrycznych kształtów stożka pośród wszystkich wulkanów świata.
Pozostaje nam tylko czekać, oddawać się w miedzyczasie zabawie i podziwiać przydrożny ozdobny czosnek, ktorym obsadza się tutaj drogi i podjazdy do domów.
Pod sam wieczór dopiero Taranaki wychyla się na moment zza chmur, dając okazję do zrobienia zdjęcia.
Okienko z dobrą widocznością trwa może 15 minut. Potem znowu niebo zasłaniają chmury. Kolejna okazja jest o świcie, ale też trzeba się spieszyć. Z każdą minutą chmur jest coraz więcej. Około 7 rano już jest po wszystkim.
Może kiedyś wejdziemy na tę górę. Chociaż sport to raczej niebezpieczny. Jak dotąd Taranaki uśmiercił około 60 osób. Z dwójką dzieci chyba chwilowo poprzestaniemy na zdjęciach.
Następny wpis będzie o Wellington, mieście które nas nieźle zaskoczyło. Będzie to ostatni wpis z północnej wyspy i przenosimy się na południe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz