rotating_baner

piątek, 26 lutego 2016

Wanaka i Queenstown

Dzisiaj będzie o dwóch miastach, małym i trochę większym. Będzie też o widokach za oknem, bo południowy zachód południowej wyspy to prawdziwa uczta dla oczu. Naszym celem tego dnia jest Queenstown, ale zanim tam dojedziemy po drodze mamy wspomniane małe miasto. Wanaka bo nim mowa, to urokliwe miasteczko położone nad jeziorem o tej samej nazwie. Zatrzymujemy się tam tylko na kilka godzin, by przekąsić makaron albo ryż. Tym razem z naszym nowym odkryciem makrelą z puszki w sosie pomidorowym. Hmmm... palce lizać.
W Wanaka pełno jest miejsca na rodzinny piknik. Przy samym jeziorze jest rozległy parking, a wzdłuż plaża z drobnych kamyków. Łagodne zejście do wody, więc nic tylko wskoczyć i taplając się w wodzie (raczej chłodnej) kontemplować krajobraz.
Między tymi dwoma miastami jest około godzina, może trochę więcej drogi. Trzeba jednak zarezerwować dodatkową godzinkę z pewnością. I to nie z powodu krętej drogi, ale częstych postojów na zrobienie zdjęcia. Widoki są oszałamiające. Cudowne wysokie góry odbijające się w tafli jezior. Oto nasza wymarzona Nowa Zelandia.
Na kilka godzin przed zmrokiem docieramy do Queenstown. Popularność tego miasta szybko daje się nam we znaki. Śpimy w centrum miasta na kempingu Top 10 i wybieramy go jednogłośnie najgorszym naszym kempingiem podczas całego pobytu w Nowej Zelandii. Zatłoczony do granic możliwości. Jeżeli zamierzasz tam później przyjechać np. około 19 to koniecznie zrób rezerwację przez internet. Miejsca kończą się w ekspresowym tempie. My przebywamy około 17 i zostajemy wciśnięci pomiędzy kampery. Na miejscu nam przydzielonym ledwo mieści się nasz namiot i samochód.
Może kilka słów wyjaśnienia o co chodzi z tym Queenstown. No cóż jednego odmówić temu miastu nie można. Jest wspaniale położone, otoczone górami, oczywiście nad jeziorem. Dodatkowo Queenstown to stolica sportów ekstremalnych. Jeżeli jest coś ekstermalnego co chciałbyś zrobić to z pewnością będzie to możliwe w Queenstown. Skok w tandemie z samolotu, skok na bungee, skok na paralotni, jazda szybką łodzią - żaden problem. Wszystko to powoduje, że to miasto niestety bardzo, ale to bardzo przypomina nasze Zakopane w sezonie. Tylko tak razy np. pięć, ale no cóż, jest naprawdę ładnie.
Ponieważ jak pisaliśmy jesteśmy w stolicy sportów ekstremalnych, też decydujemy się na jakąś ekstremalną rozrywkę. Oczywiście na miarę naszych możliwości :) Wjeżdżamy otoczeni azjatami (to chyba też ich ulubiony sport ekstremalny) gondolą na pobliskie wzgórze. A ponieważ jest nam trochę mało zjeżdżamy saneczkami w dół. Oczywiście wszystko tylko i wyłącznie dlatego by sprawić radość Łukaszowi.
Przeżywszy intensywny dzień w Queenstown ruszamy dalej. Przed nami gwóźdź programu, o przepraszam wyjazdu Milford Sound. Będzie dużo zdjęć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz