rotating_baner

wtorek, 17 maja 2016

Bounty Island

Dziewiąta rano przyjeżdża po nas człowiek samochodem do naszego hotelu. Nasz krótki epizod z rota wirusem wydaje się, że już jest za nami. Było intesywnie, ale na szczęście krótko. Dzień rekonwalescencji w pokojowym hotelu wystarczył byśmy wszyscy doszli do siebie. W każdym bądź razie uśmiechnięci pakujemy wszystkie bagaże do samochodu, mówimy 'bye, bye' miłej obsłudze hotelowej i ruszamy. Już niedługo przybędziemy na naszą pierwszą rajską wyspę. Najpierw czeka nas jednak oczekiwanie na wypłynięcie, które trochę się przeciąga, a potem jeszcze 30 minut rejsu. Bounty Island to jedna z bliżej położonych wysp od głównej wyspy Fidżi Viti Levu. Czas dotarcia liczy się w minutach, a nie w godzinach jak na np. odległe wyspy Yasawa. W końcu jest, widać skrawek ziemi, gdzie będziemy mieszkać przez najbliższe cztery dni.
Jest tak jak sobie wyobrażaliśmy, albo nawet lepiej. Bounty to malutka wysepka, którą można obejść pieszo w dwadzieścia minut. Biały piasek, palmy kokosowe, krystaliczna woda. Hej Fidżi! chyba się polubimy na dłużej!
Do dyspozycji mamy mały bungalow. Może nie ma super luksusów, ale jest wszystko co potrzebne. No i jest klimatyzacja, ekstremalnie przydatny wynalazek. Zwłaszcza na Fidżi.
Odnośnie noclegów to na Fidżi jest dość ciekawa sytuacja. Każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie. Wiele resortów posiada pokoje, bungalowy oraz... dormitoria. Zatem coś nawet dla budżetowego podróżnika. Wybór jest naprawdę spory. A nasz hotel Bounty Island Resort okazuje się być bardzo przyjemny. Zresztą po prawie trzech miesiącach spędzonych w namiocie wszystko co ma stały dach jest przyjemne. Śmiejemy się, że tutaj na Bounty mamy wakacje od wakacji.
W końcu próbujemy też słynnej kavy. To napój o bardzo słabym działaniu narkotycznym znany na wyspach Pacyfiku. Uzyskuje się go mocząc korzenie rośliny o tej samej nazwie w zimnej wodzie. Smakuje trochę jak woda z bagna. Co prawda nigdy nie piliśmy wody z bagna, ale właśnie tak wyobrażamy sobie jej smak. Kava praktycznie nie ma żadnych efektów, no może za wyjątkiem lekkiego uczucia odrętwienia języka.
Mimo, że obsługa hotelu dba o swoich gości organizując różne zajęcia jak np. wspomniane wyżej picie kavy czy też śpiewy wieczorami albo zaplatanie kapeluszy z liści palmowych szybko nam się tu nudzi. Po czterech dniach cieszymy się, że płyniemy dalej na kolejną wyspę. Jeszcze nie wiemy, że wkrótce zatęsknimy za Bounty i to bardzo zatęsknimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz