rotating_baner

wtorek, 17 stycznia 2017

Kuta

Cztery miesiące podróży za nami. Z tyłu zostawiliśmy zieloną Nową Zelandię, przepastną Australię i jakże małą w porównaniu do niej wyspiarską Fidżi. O 22:55 z Cairns samolot Jet Star zabiera nas na nową przygodę tym razem do Indonezji. Nie mamy jakiegoś specjalnego planu. Idziemy trochę na żywioł. Wiemy, że lądujemy najpierw na Bali i wiemy, że za blisko miesiąc mamy samolot z Jakarty do Bangkoku. Dwa punkty w czasie, a co pomiędzy nimi to na razie wielka niewiadoma.
Będąc jeszcze w Australii, gdzieś pomiędzy Sydney, a Brisbane poznajemy bardzo miłą polkę, która przed stanem wojennym wyemigrowała do tego dalekiego kraju. Obecnie prowadzi bardzo aktywne życie emeryta i to na tyle aktywne, że niejeden o połowę młodszy mógłby tej pani pozazdrościć. W każdym bądź razie pani, która zjeździła cały świat udziela nam jednej rady: jak będziecie na Bali nie jedźcie do Kuty! Indonezja jest przepiękna, ale nie tam. Nasz samolot ląduje na Bali w Denpasar bardzo późno, w zasadzie w środku nocy (1:30 am). Chcąc nie chcąc jednak zapoznamy się z tym "złym" obliczem Indonezji.


To nasz hotel. Nic nadzwyczajnego. Zaletę ma taką, że znajduje się rzut beretem od lotniska w Denpasar


Pierwszy szok po przebudzeniu mamy już po wyjściu z pokoju. Na dziedzińcu naszego hotelu jest mała świątynia! Ludność na Bali jest ekstremalnie religijna. Duchowość zajmuje czołowe miejsce w ich życiu. Każdy dom w północnej części ma swoją świątynię. Ci co ich stać mają je trochę większe, ci co ich nie stać skromniejsze. Dodatkowo każda miejscowość czy wioska ma również swoje świątynie, co najmniej trzy: świątynia narodzin, świątynia życia i świątynia śmierci. O świątyniach napiszemy trochę więcej, bo nie da się ich pominąć będąc na Bali.


To nie żaden zabytek klasy 0, to skromna świątynia w naszym hotelu!


Złe duchy, które kręcą się wokół domu i uprzykrzają domownikom życie koniecznie trzeba obłaskawić. Dlatego 3 razy dziennie Balijczycy składają im ofiary. Są to niewielkie miseczki - malutkie dzieła sztuki, gdzie umieszcza trochę ryżu, kwiaty czy jakieś słodycze albo owoce. Będąc na Bali nie sposób ich nie zauważyć. Walają się dosłownie wszędzie.




Przechodzimy kilka kroków i od razu czujemy się swojsko. Mijamy dom, przy którym stoją rzędem butelki z żółtą cieczą - stacja benzynowa. Azja :)




Niestety kilka kroków dalej dochodzimy do głównej ulicy i już wiemy, dlaczego dostaliśmy poradę by omijać to miasto. Kuta to wielki kompleks turystyczny. Bliskość lotniska,a przede wszystkim bliskość Australii, niezłe plaże, niskie ceny to odpowiednia zachęta by skusić turystę z antypodów. Efekt to nijakie i bez wyrazu głośne ulice, gdzie pełno jest knajp czy sklepów z asortymentem dla białych. Kuta nie ma absolutnie nic wspólnego z Bali czy z Indonezją. To zwyczajny hałaśliwy i zatłoczony do granic nadmorski kurort.


Dom handlowy, a przed nim bóstwo, pewnie zostało po jakiś obchodach
Uprzedzamy pytania, nie to nie był nasz hotel


Jednego na pewno nie można odmówić Kucie. Plaże może nie są rewelacyjne. Chociaż trzeba powiedzieć, że jak na polskie czy europejskie standardy to są całkiem spoko. Natomiast warto wspomnieć, że na każdego amatora morskiej kąpieli czeka stado Indonezyjczyków, gotowych umilić mu (oczywiście odpłatnie) każdą minutę spędzoną nad wodą. Wystarczy się zatrzymać na moment w cieniu drzewka, których jest pełno nad plażą, a już podbiega Indonezyjczyk z krzesełkiem i oferuje zimne piwko prosto z przenośnej lodówki. Zbawienie przy 35 stopniowym upale. Kelner z pobliskiej knajpy z rozkoszą przyniesie nam do stolika talerz soto ayam albo ciepłą michę nasi goreng. A oczekiwanie na posiłek umilą panie masując nam zmęczone spacerem stopy.


Łukasz jak widać od radosnego biegania wolał przegrzebywać piasek w poszukiwaniu petów.
Tak, z lewej są deski surfingowe do wypożyczenia. Okazuje się że Bali to niezły spot na uprawianie tego sportu.
Jak widać miłe jest życie australijskiego emeryta 


Prawda, że miło? Ale niech Was ten opis nie zwiedzie. Z Kuty należy uciekać czym prędzej, bo zaledwie 1h jazdy busem od tej miejscowości znajduje się Ubud! Miasto, które bardzo mile wspominamy do dzisiaj. Esencja Bali, ale o tym może następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz